No dobra, podsumujmy. Trzy browary po 5 gambli, plus micha fasolki i udziec z bizona to będzie 40 gambli. No i jeszcze nocleg oraz napiwek. Razem 65 gambli. Słucham? Co ty mamroczesz pod nosem? A w ryj chcesz? Frankie chodź szybko, ten ćwok myśli, że u nas można żreć za darmo! Ja ci dam, gnojku mały! Zachciało się balować z pustym portfelem? Frankie zwiąż go i wrzuć do piwnicy. Pogadamy sobie wieczorkiem…
Witam, maleńki, podobało się więzienie? Ładna piwniczka, nieprawdaż? Czemu jesteś taki mokry? Nie wytrzymałeś i popuściłeś w gacie, hę? Masz teraz wybór – albo opchnę cię do Teksasu jako niewolnika albo zapracujesz i spłacisz mnie z nawiązką. Co wolisz? Nie, nie będziesz pracować u mnie! Co mnie to obchodzi? Chyba nie jesteś taki głupi i wymyślisz coś, prawda? Gówno mnie obchodzi twój sprzęt – za ten szajs nawet 20 gambli nie dostanę! Co? Mam ci dać radę? A wyglądam na twoją matkę? No, niech ci będzie, słuchaj mnie uważnie.
Gdybyś żył przed wojną, to najszybciej dorobiłbyś się jako uliczny kanciarz. Trzy karty, kości, partyjka Black Jacka – łapiesz o co chodzi? Głupców i naiwniaków kiedyś nie brakowało, zarobek spory, ryzyko minimalne. Normalnie żyć, nie umierać. Ale teraz lepiej nie kombinuj, bo wszyscy znają te sztuczki na wylot i dokładnie wiedzą, że nie da się wygrać. A jak ktoś zobaczy, że nieudolnie kantujesz, to kula w łeb! Nie za kantowanie, ale za nieudolność. Jak chcesz coś robić, to rób to dobrze albo wcale. Taki pic to możesz wciskać w Vegas – oni są uzależnieni od hazardu!
Ale ty potrzebujesz gambli od zaraz i nie będziesz jechał przez pół Ameryki, żeby popisać się przed czubkami z Vegas. Jeśli masz dobre zdrowie, to możesz zostać królikiem doświadczalnym. Nie, nie będziesz biegał w kółeczku, kretynie jeden. Mój znajomek z Miami, Leonard Travis produkuje odtrutki na jady węży, pająków i innego plugastwa. Domyślasz się co będzie twoim zadaniem? Tak, masz rację – żmija gryzie cię, a potem dostajesz odtrutkę, żeby sprawdzić czy działa. Same korzyści z takiej roboty – szybki zarobek, wkład w dobro ludzkości, wspaniały klimat Florydy. No dobra, odtrutka może nie podziałać. Mówi się trudno – ryzyko zawodowe.
Co ci znowu nie pasuje? Chcesz żyć wiecznie? Istnieje bezpieczniejsza robota, ale trzeba mieć głowę na karku. I to tęgą głowę. Możesz zostać pismakiem. Wymagania są dwa: umiejętność czytania i pisania oraz umiejętność liczenia. Nie na palcach, kurna chata! Słyszałeś kiedyś o mnożeniu i dzieleniu, debilu jeden? A pierwiastki to znasz tylko promieniotwórcze, co? Ech, szkoda słów. Załóżmy, że potrafisz pisać i czytać. Roztaczają się przed tobą wspaniałe perspektywy – bycie przydupasem jakiegoś miejscowego watażki, pisanie listów dla niepismatej ludności albo bycie posłańcem na usługach lokalnych władz. A jak ci odbije, to będziesz prowadził gazetę w NY. Oczywiście klientów musisz sam sobie znaleźć, ale chyba się tego domyślasz?
Mały zarobek mówisz? Jesteś jak moja stara – jej też nie da się zadowolić. A weź sobie wyobraź, co powstanie ze skrzyżowania handlarza i cwaniaka. Nie wiesz? Handlarz dewocjonaliami (czemu robisz taką tępą minę?), czyli gościu sprzedający medaliki, krzyżyki i figurki. Nie jest to towar chodliwy, ale jak masz charyzmę to da się sprzedać. A jak wciśniesz ciemniakom, że twój towar ma cudowne właściwości to sprzeda się podwójnie. Patafianowi z Detroit opchniesz medalik ze świętym Krzysztofem (chroni przed złapaniem gumy), a łowca z chęcią zaopatrzy się w obrazek świętego Antoniego (później sprawdzisz czego był patronem). Nawet nie wiesz jak naiwni bywają ludzie. Słyszałem kiedyś historię o facecie który opchnął w Salt Lake City drzwi za 100 gambli! Pojmujesz?! Zwykłe drzwi! Takie miał gadane, że wmówił jakiemuś frajerowi, że to są drzwi wymiarów. A w czasie którejś z wojen światowych panował przesąd, że Biblia potrafi zawrócić kule. Przesąd głupi, ale matki kupowały je dla synów w ilościach hurtowych. Może czas go wskrzesić?
Ale ty mi nie wyglądasz na charyzmatycznego gościa. Ty to jesteś zwykła popierdółka. Takich imbecyli przed wojną wywozili do kamieniołomów – zapierniczali w skały małym młoteczkiem i mieli radochę. A skoro jesteśmy przy młoteczkach to zasugeruję ci robotę kowala. Gdybyś chciał się ustatkować, to masz zawód jak marzenie. Oczywiście wszystko zależy od tego, gdzie się zamelinujesz. Jeśli zamieszkasz w Apallachach to przygotuj się do wykuwania mieczy i szabel, bo będziesz miał na nie popyt. Jeśli wywieje cię do Teksasu, to dniami i nocami będziesz konie podkuwał. Jak wylądujesz w Miami, to do usranej śmierci będziesz noże i maczety robił. Monotonna robota, ale przynajmniej zarobek pewny. No i co? Znalazłeś coś dla siebie? W porządku. Masz tydzień, żeby wrócić tu z moją kasą. A jak nie, to cię znajdę i zatłukę, pojmujesz? No, zmykaj!
Redakcja: Hipiss
|