O wampirach przeczytałem już naprawdę sporo książek. I tych bardziej popularnych (może wyłączając z tego sagę Zmierzch...) i tych dalece mniej znanych, a często bardziej odkrywczych i intrygujących. Oczywiście, większość takich dzieł wpisuje się w kanon naszej wiedzy na temat krwiopijców, ale czasem znajdują się bardziej nowatorskie odniesienia, jak na przykład w przeczytanym przeze mnie niedawno Nocnym obserwatorze Olega Diwowa.
Wypad do Zaszyszewia stanowi dla Łuzgina metodę oderwania się od przerażająco ciężkiej rzeczywistości. Wychowany w zapadłej wiosce chłopak wyrósł na ludzi i został dziennikarzem w Moskwie, dorobił się, ożenił... No właśnie, żona to czasem jednak piekielny kłopot, który może doprowadzić do drastycznego pogłębienia się kryzysu wieku średniego. Jak więc już napisałem, Łuzgin wybrał się w rodzinne strony, do Zaszyszewia, żeby zażyć nieco odpoczynku od męczącego zgiełku codzienności. Nie podejrzewał jednak, że średnio niepokojące plotki na temat watah wściekłych psów, zupełnie odmienią jego urlop.
Praktycznie od pierwszego swojego dnia w wiosce, Łuzgina spotyka coś niecodziennego. Otóż w okolicy pokazała się poczwara, która zwierzęta dusi, chłopów straszy, a i swego czasu ponoć ludzi w lesie na śmierć ubiła. Toteż zapobiegliwi mieszkańcy Zaszyszewia chadzają wszędy pod bronią, aż do momentu, kiedy wykształcony Andriucha z marszu wpada na pomysł, żeby potworę złapać. Dla podupadającej wioski to sława i szansa na rozruszanie, dla mieszkańców to czysty zarobek, więc długo nie trzeba było nikogo namawiać. Zaskoczenie dopada jednak wszystkich, kiedy okazuje się, że złapanym jest, jak określił to autor, ludowy rosyjski wilkołak.
Tymczasem, nie tak daleko od Zaszyszewia, mamy do czynienia z istnym kryzysem wampirzym i zdecydowanie zbyt małymi środkami na jego zaspokojenie. Kto się tym zajmie tak, aby tajemnica o legendarnych krwiopijcach nie wyszła na jaw? Jak los połączy żywo zatroskanego o los werewolfa Łuzgina, półwampira i funkcjonariuszy antywampirzej policji? Tego już nie powiem, bo właściwie każde zdanie byłoby zbyt dużym spoilerem. Powiem tylko, że jeśli komuś jeszcze nie przejadły się opowieści z krypty o dość racjonalnym poziomie Mroku, to z pewnością się nie zawiedzie, czytając Nocnego obserwatora.
Muszę przyznać, że jak rzadko kiedy, w pełni zgadzam się z opisem książki znajdującym się z tyłu okładki. Fantastyka Diwowa jest piekielnie realistyczna i dzięki temu bardzo zyskuje na odbiorze. Brak tu starożytnych zakonów zwalczających krwiopijców, walk na srebrne miecze i tym podobnych spraw, które w wielu lekturach na pewno się sprawdzają. Zastąpienie wampirów i wilkołaków w tej powieści czymkolwiek, co zda się nam bardziej realne, spowoduje, że otrzymamy nie tyle fantastykę, co powieść obyczajową, przy czym zaręczam, że bardzo dobrą! Mityczne aspekty oraz dodana miejscami bardzo dynamiczna akcja, prowadzące do ciekawego i żywiołowo opisanego finału zwiększają tylko przyswajalność książki.
Cóż więcej mogę dodać? Jeśli lubisz opowiastki o wampirach, to z pewnością Nocny obserwator jest lekturą dla Ciebie – szczególnie, że spotkać tutaj możemy się z nowatorskimi pomysłami, których do tej pory nie miałem okazji poznać. W innym przypadku też nie jest to powieść zła, choć zdaję sobie sprawę z tego, że jest w jakiś sposób sztampowo wschodnia – ma w sobie jakąś taką typową wymowę, której nie umiem dokładnie sprecyzować, ale która jest, w moim mniemaniu, bardzo charakterystyczna dla pisarzy z Rosji czy Białorusi i nie dla każdego jest lekkostrawna; dla mnie na przykład zwykle nie, ale w tym przypadku wcale nie było źle i czytelnikom bardziej angażującym się w wydarzenia opisane w książce spokojnie mogę polecić.
Autor:
Michał „Wiewiór” Musiał
Redakcja:
Marcin „Sharn” Byrski
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Nocny obserwator |

|
Tytuł: Nocny obserwator
Autor: Oleg Diwow
Tytuł oryginału: Ночной смотрящий
Tłumaczenie: Eugeniusz Dębski
Wymiary: 125 x 205 mm
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Seria: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-076-9