Jacek Komuda ostatnio nie pozwala sobie na odpoczynek. Co kilka miesięcy pojawiają się nowe książki jego autorstwa. Druga połowa minionego roku upłynęła nam głównie na morzu pod Czarną banderą i na Galeonach Wojny. W nowym, 2009 roku przyszedł czas na powrót do historii o niezrównanym Franciszku Villonie; bakałarzu nauk wyzwolonych, poecie, złodzieju i mordercy, który szalał po średniowiecznym Paryżu i okolicach.
Nowa książka Jacka to zbiór czterech opowiadań. Każde z nich utrzymane jest w nieco innym klimacie, choć wszystkie (jak to zwykle u Komudy bywa) rozgrywają się w świecie pełnym brudu, zła i niegodziwości. Czytając je można mieć wrażenie, że w średniowieczu zwykłego człowieka nie mogło spotkać nic dobrego. Można myśleć, że nie było tam miejsca na miłość, miłosierdzie i dobro. Po lekturze Herezjarchy pozostaje na długi czas pewna niechęć do tych dawnych, odległych czasów. Autor jest na tyle przekonujący, a jego opisy tak pełne i żywe, że czasem aż robi się czytelnikowi bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnie. Czasami ma się wrażenie, że czuć smród paryskiego rynsztoka, słychać krzyki człowieka mordowanego gdzieś w ciemnym zaułku, a w ustach smakujemy obrzydliwe wino.
Jak zawsze u Komudy, i w jego najnowszej książce dość mocno oberwało się klerowi. Prawie wszyscy przedstawiciele tej grupy to łotry i mordercy gorsi nawet od głównego bohatera. Nie zmienia to jednak faktu, iż czyta się o nich z zainteresowaniem a odbiorca, który zna dobrze twórczość autora, z pewnością będzie się zastanawiał, co też Jacek tym razem wymyśli. O dziwo za każdym razem jest bardzo oryginalny.
Muszę przyznać, że wszystkie cztery opowiadania bardzo przypadły mi do gustu. Inna sprawa, że dwa ostatnie szczególnie mi się spodobały. Komudzie należą się gorące oklaski za polski akcent, którym niewątpliwie jest wystąpienie na kartach książki grupy dzielnych wojowników znad Wisły.
Choć zdecydowanie jestem zagorzałym miłośnikiem sarmackich powieści i opowiadań gwiazdy Fabryki Słów (bo kto zaprzeczy, że Komuda błyszczy pośród autorów lubelskiego wydawnictwa?), o tyle muszę przyznać, iż historie Villona czyta się równie dobrze. Nie sposób się od nich oderwać, a gdy dotrze się w końcu do ostatniej strony, to czuć niedosyt. Herezjarcha nie jest z pewnością arcydziełem literatury, nie będzie też nigdy pozycją kultową tak jak choćby Władca Pierścieni Tolkiena czy Trylogia Sienkiewicza. Jest to jednak książka, którą powinien przeczytać każdy miłośnik polskiej fantastyki i fikcji historycznej. Warto wspomnieć, że fani gier fabularnych znajdą w opowiadaniach Komudy prawdziwą kopalnię pomysłów na świetne scenariusze. Jacek w swej niszy rozparł się iście jak sprośny opat i rządzi w niej udzielnie.
Na osobną pochwałę tradycyjnie zasługuje wydawnictwo Fabryka Słów, które od wielu lat posyła na polski rynek książki opatrzone pięknymi i klimatycznymi okładkami (brawo dla grafika!). Warto wspomnieć również o atrakcyjnej cenie, która jest bardzo konkurencyjna w stosunku do produkcji innych firm w naszym kraju.
Gorąco polecam!
Autor: Artur „ARTUT” Machlowski
Redakcja: Marcin „Sharn” Byrski
Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie darmowego egzemplarza do recenzji.
Herezjarcha |

|
Tytuł: Herezjarcha
Autor: Jacek Komuda
Wymiary: 125 x 195 mm
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Seria: Bestsellery polskiej fantastyki
ISBN-13: 978-83-7574-006-6