Jakiś czas temu padło hasło – Hoffman kręci "Cud nad Wisłą". W "czy-de". Temat interesujący, ale wykonanie – cóż, podejrzewałem (a utwierdził mnie w tym zwiastun) że czeka nas bogoojczyźniane widowisko, pełne patetycznych przemów, symboli i wzniosłych gestów. Do kina wybrałem się więc z "pewną taką nieśmiałością" i biję się w piersi, bo omyliłem się straszliwie.
Film opowiada historię ułana Jana (Borys Szyc) i jego żony Oli (Natasza Urbańska). Jan kocha Olę, ale jednocześnie Lenin kocha lud, więc Jan musi iść na wojnę z Leninem. Ola kocha Jana, więc też idzie na wojnę. Otoczony Lenin decyduje się budować socjalizm w jednym państwie, a Jan i Ola żyją długo i szczęśliwie.
OK, trochę szy(c)dzę, bo film jest mocno i współcześnie "hollywoodzki", tzn. fabuła nie atakuje widza zbyt intensywnie. Dzieje się dużo i szybko, widz wie o co chodzi – i o to chodzi. Film jest lekki, w sam raz na niedzielny wypad do kina z laską, colą i śliwkami w czekoladzie. Lekki – i zabawny. Na moim seansie sala śmiała się co kilka minut – a było z czego: dzwonienie po pijaku do księdza Skorupki ("Jak to jaka kuria dzwoni? Biskupia!"), cały wątek kapitana Kostrzewy (Bończak), major Wieniawa ("Czysta wódka…"), Bukowski w wanience i tak dalej – ale dużo.
Na pewno mocną stroną jest historyczność. Sporo detali, niektóre zaledwie zaznaczone, np. Amerykanie w polskim lotnictwie (co już jest tematem na osobny film), Ukraińcy Petlury, bajzel w umundurowaniu, Ochotnicza Legia Kobiet, Sowieci za przeproszeniem srający do fortepianu, konflikty między żołnierzami na tle tego kto z jakiego zaboru itp.
Dobra, jest jedna scena "kina flagi", mianowicie leżący pod ostrzałem żołnierze na polu
walki, ksiądz Skorupka wznosi krzyż i recytując BOŻE COŚ POLSKĘ podrywa żołnierzy do walki i ginie. Z tym, że to autentyczne wydarzenie, w dodatku jeden z symboli Bitwy Warszawskiej i nie mogło go tu zabraknąć.
Natasza Urbańska, jak napisał jeden z internautów, powinna grywać zwłoki wyłowione z rzeki. Nie jestem aż tak uprzedzony, ale faktycznie – im więcej Urbańskiej na ekranie, tym aktorstwo gorsze. Ale inni, ho ho, sam cymes! Doskonały Ferency jako sowiecki komisarz, Domogarow – kozacki sotnik ("Bohun!" – jak powiedział ktoś na sali), nawet Szyc, mimo że gra już we wszystkim nie taki najgorszy.
Nieźle też ucharakteryzowano postaci historyczne. Lenin, Trocki, Stalin – super. Żebrowski jako Grabski i Grabowski jako Witos – absolutny top. Nieco gorszy Piłsudski (Kmicic zawsze będzie Kmicicem). Osobiście czekam na serial (tak!), gdzie pojawi się generał Weygand (Pszoniak), de Gaulle (Zborowski) i Dzierżyński (Wojciech Kilar!).
Film podobał mi się. Nawet pomimo "czy-de".
SPOILER: Polacy wygrywają.
Tytuł: 1920 Bitwa Warszawska
Reżyseria: Jerzy Hoffman
Scenariusz: Jarosław Sokół, Jerzy Hoffman
Obsada: Borys Szyc, Natasza Urbańska, Daniel Olbrychski, Aleksandr Domogarow, Adam Ferency
Gatunek: Dramat, Wojenny
Kraj: Polska
Rok produkcji: 2011